Trafiłam na tę książkę w chyba najtrudniejszym czasie w moim życiu.
Zostałam wtedy postawiona pod tak zwaną ścianą i mogłam zobaczyć moje życie, jakie było naprawdę, do tego momentu.
Ten czas był tak zaskakujący i sprawdzający moją wiarę w to, co mogę i do czego mogę doprowadzić. Było to tak niesamowicie ciężkie, a jednocześnie potrzebne doświadczenie,że naprawdę trudno to wyrazić słowami
. Od tamtej pory nic już nie jest takie same.To był bolesny reset systemu.
Myślę,że część ludzi przechodzi podobne doświadczenia, kiedy przed oczami ukazuje się całe życie w ciągu kilku sekund i widzi się wszystko to, co nie zostało jeszcze zrobione , bo przecież nikt normalny nie myśli ,że tak nagle może zniknąć z tego świata. Wtedy to u niektórych budzi się wola walki i bunt ,że to nie teraz. Wtedy to zobaczyć można ,czy żyło się na prawdę i realizowało to , co ważne, czy wręcz przeciwnie. Narasta ogromna ochota żeby zmieniać, powiedzieć niewypowiedziane, żeby działać , tworzyć. I pojawia się jednocześnie ogromny smutek i strach, niepewność i zapytanie : czy zdążę? czy dam radę?
I właśnie z tym, pomimo braku sił , niesprzyjających warunków i ze świadomością ,że nie cofniemy czasu ,trzeba się zmierzyć.
Tak to był sprawdzian wiary, nie mający oczywiście z kościołem, ani z tym co tam się dzieje nic wspólnego.
Chodzi o inny wymiar wiary.
Wracając do tematu książki pt " Modlitwa żaby 2" wtedy to trafiła w moje ręce, można by powiedzieć tzw "przypadkiem", jednak w przypadki nie wierzę.
I tam między wierszami zapisany jest cytat, którym chciałam się podzielić i chyba jeszcze nigdzie tego nie zrobiłam.
Co więcej, książka ta pojawiła się u mnie wczoraj na prośbę mojego 11 letniego syna, gdyż polecił ją mistrz Shaolin Kung Fu Stanisław Ścieszka, podczas treningu, w którym uczestniczył. Mam więc okazję przeczytać nareszcie część pierwszą, tak jak sobie obiecałam ;-)
"Dialog jest żywotną krwią relacji międzyludzkiej. Ale przeszkód do dialogu jest niestety wiele. A tych , którzy je pokonują, niewielu.
Wiele można osiągnąć jeśli przede wszystkim mniej mówimy, a więcej słuchamy...
...i powstrzymujemy się od decydowania z góry, o czym ta druga osoba mówi...
...i nie reagujemy na to , co zakładamy, że ktoś powiedział...
...ani nie zakładamy,że wiemy o czym ktoś mówi...
...ani nie wkładamy swego znaczenia w czyjeś słowa...
...ale niestety, często nawet nie słyszymy, co ktoś mówi...
...i prawie nigdy nie mówimy o tych samych rzeczach...
...nieprawdaż?"
Zapraszam do dialogu, wtedy wszystko stanie się jasne.
*art of relax*